wtorek, 29 grudnia 2015

Karolku, jest między nami przyjaźni nić? Czyli przepis na syrop z igieł sosny

Jestem ciocią od prawie półtora roku. 
Kocham Karola całym sercem.
Na początku nazywaliśmy go Okruszkiem. Potem urósł i stał się Okruchem:)

"Puszek Okruszek, Kłębuszek. Jest między nami przyjaźni nić"

Strasznie mi zależy, żeby był zdrowy i szczęśliwy.
Dlatego teraz, gdy zbliża się mróz, postanowiłam jakoś wspomóc jego układ odpornościowy, żeby nie musiał rezygnować z żadnych atrakcji dzieciństwa.

Zrobiłam mu

SYROP Z SOSNY W WERSJI PREMIUM

Zagotowałam szklankę wody, wrzuciłam kolejno:
Duży "bukiet" gałązek sosnowych (obrałam z igieł  i to właśnie igły wrzucamy)-objętościowo igieł min. dwa litry
sok z jednej cytryny
dwie całe mandarynki ze skórkami pokrojone w ósemki
pół litra miodu.

Zdjęłam z ognia.
Wrzący syrop rozlałam do butelek, powrzucałam mandarynki z syropu.

Pachnie lasem <3

Stu lat w zdrowiu Okruchu!!


piątek, 25 grudnia 2015

CHRUPIĄCE EKSPRESOWE CIASTECZKA BEZGUTENOWE

Dziś wielka gratka dla bezglutenowców oraz wszystkich zabieganych łasuchów!

Kochani, NIE WIEM jak to się stało, że do tej pory nie wrzuciłam tego przepisu na bloga. Znam go od dzieciństwa, ale dopiero niedawno odkryłam, że jest (z przymrużeniem oka) prozdrowotny.
No, na pewno nie zaszkodzi bezglutenowcom.

Siła prostoty wygrywa po raz kolejny.

1 opakowanie kleiku ryżowego bezsmakowego (160g)
4/5 miękkiej kostki masła (na oko)
płaska łyżeczka sody
1/3 szklanki cukru trzcinowego
2 małe jajka

Wszystko zagniatamy, formujemy kuleczki lub placuszki, układamy w odstępach na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.
Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni. Pieczemy 15-20minut.

Zagniata się 3 minuty, piecze kwadrans. Nic dodać, nic ująć. Zakochacie się.
Można je zrobić nawet rano przed pójściem do pracy!!
Mają cudowny, maślany smak, są przechrupiące, trudno je przypalić. Można podarować komuś, kto nie toleruje glutenu i każdemu innemu miłośnikowi słodkości.
Uwaga, nie polecam zwiększać ilości cukru.

Koniecznie je sobie upieczcie!

#kochanieprzezgotowanie
#ciastkabezglutenowe



SAŁATKA ŚWIĘTOKRZYSKICH PIELĘGNIAREK

Uwielbiam moją pracę za to, że nie czuję, że pracuję. Spotykam się z ludźmi, z którymi mam możliwość rozmawiać. Mogę decydować o tym, z kim się widuję. Sama wybieram kto zostanie moim Klientem. Dzięki temu właśnie spotykam każdego dnia wielu wspaniałych, pozytywnych, pogodnych ludzi!

Szczególnie cenię sobie świętokrzyskie spotkania.
Ostatnia środa zaczęła się od propozycji zupy grzybowej w ośrodku zdrowia <3
Potem, w jednym ze szpitali dostałam ciekawy przepis na sałatkę.
Pani pielęgniarka zachwalała, że szybkie i pyszne.
Pomyślałam-jak nic, na zbliżające się Święta!
Niewiele myśląc, poleciałam do sklepu i kupiłam:
1kg filetów z kurczaka
1 opakowanie przyprawy KAMIS chrupiący kurczak
2 słoiki "mieszanki meksykańskiej" Pudliszki
1 słoik majonezu KIELECKIEGO (no bo jakże by inaczej!:)

Filety kroimy w kostkę, obtaczamy w przyprawie. Zostawiamy na 30min w lodówce. Potem smażmy. ostawiamy do wystudzenia.

Warstwowo układamy:
przestudzony kurczak
słoik odcedzonej mieszanki meksykańskiej
gruba warstwa majonezu (postanowiłam jeszcze wbrew przepisowi posypać ten majonez pieprzem i ostrą papryką, co okazało się genialne)
i znów:
przestudzony kurczak
sloik odcedzonej mieszanki meksykańskiej
gruba warstwa majonezu

KONIEC PRZEPISU:)

Serdecznie polecam na zabiegane dni. Sałatka jest rzeczywiście superowa.
Pracuję aktualnie na wersją wegetariańską. Myślę, że można majonez wymieszać z jogurtem greckim dla lepszego efektu (3 łyżki majonezu na 1 łyżkę jogurtu)

PS. Mięso i warzywa trzeba BARDZO dobrze odcedzić z tych "soków". 






niedziela, 22 listopada 2015

STAROPOLSKI PIERNIK DŁUGODOJRZEWAJĄCY

Bez TEGO piernika nie ma Bożego Narodzenia. On robi magię tych świąt.
Przepis genialny, bo minimalizuje ilość rzeczy do zrobienia w przedświątecznej gorączce. Robimy go miesiąc przed Świętami, a pieczemy niecały tydzień przed:)
Jest pyszny, prosty, łatwy.

Pokochają go nawet osoby, które nie lubią pierników. Gwarantuję!

 500 g miodu prawdziwego
1szkl. cukru
250 g masła. 

Powyższe składniki umieścić w rondelku, podgrzewać ciągle mieszając. Doprowadzić do wrzenia, wystudzić.


Mąkę (1kg)  wymieszać z sodą  (3 łyżeczki) oraz 2 opakowaniami przyprawy do piernika. Dodać pół łyżeczkki soli. 

Jajka (3szt) rozmieszać w połowie szklanki mleka (125ml).

Wlać mleko-jajkową masę do miodowomaślanej, wszystko wymieszać. Dosypać całą mąkę z dodatkami. 

UWAGA!
Wyrabiać nie mixerem i nie łyżką, tylko ręką, gdyż ciasto jest bardzo twarde i zwarte. Moje drewniane łyżki nie dały rady ;) 



 

Całość wkładamy do miski, przykrywamy lnianą ściereczką i wkładamy do lodówki. Można upiec około 3-5 dni przed świętami, przełożyć konfiturą, zawinąć w folię spożywczą i obciążyć np. książkami. Wtedy jest równiutki jak z obrazka:) Na samym końcu można go polać czekoladą i posypać kawałkami orzeszków. 




Z takiej porcji wychodzą mi trzy blachy piernika, które rozcinam na pół (wzdłuż przez środek), sklejam i mamy dwa długie pierniki:)







poniedziałek, 26 października 2015

SMALEC WEGAŃSKI - najprostszy przepis

Milion razy słyszałam o smalcu wegańskim.
Zawsze wtedy wyobrażałam sobie topiącą się słoninę ze świni i ten przeobrzydliwy zapach zwierzęcego tłuszczu, który w połączeniu z wysoką temperaturą znad skwierczących skwarek, powoduje u mnie skurcze w okolicach woreczka żółciowego.

I nienawiść do świńskich zabójców.

Dzięki Bogu, mam naturę eksperymentatora i mimo powyższych skojarzeń, kupiłam paczkę grochu (fasoli białej).

Namoczyłam przez noc, rano ugotowałam w osolonej wodzie.
Odsączyłam. Zasypałam jedną całą paczką majeranku suszonego.
Zeszkliłam na patelni 3 duże cebule (na połowie szklanki oleju) - aż do zabrązowienia cząsteczek. Tak, to ta cebula udaje skawrki i nadaje aromat smarowidłu.

Zblendowałam groch z połową szklanki oliwy (i majerankiem). Dodoliłam, dopieprzyłam. Dodałam cebulę, jeszcze lekko zblendowałam, ale tak, żeby zostały kawałki spieczonej cebuli.






GOTOWE.

Za nic w świecie bym nie powiedziała, że to będzie dobre! Poza tym ma bardzo bogaty smak i aromat!!
Pierwsze poczęstowane osoby podzielaną moją opinię - to najlepsze i najciekawsze, co ostatnio ugotowałam. Biorąc pod uwagę koszt potrawy i czas przygotowania - NIE MACIE WYMÓWEK. Musicie sobie zrobić wegański smalec!

Ps. oczywiście są też wersje z jabłkiem, z olejem kokosowym. I ich również warto popróbować.
Dzielcie się opiniami jak Wam poszło! 

niedziela, 25 października 2015

DOMOWY AJWAR - z tęsknoty za Macedonią

Zakochałam się w Macedonii.





Tam jest absolutnie wszystko, czego w Polsce mi brakuje: SŁOŃCE, wolniej płynący czas, czystsze powietrze i dużo mniej przetworzona żywność.
Nigdzie wcześniej nie jadłam tak kosmicznie przepysznego ajwaru jak tam, nad Wardarem.  Tam robią go w takich wielkich garnkach: płytkich, ale szerokich. Mają do tego takie specjalne piecyko-palenistka. coś może jak grille trochę. Na tym kładą wielkie gary i mieszają ten specjał na wolnym powietrzu.



To był smak nieba. W skali cudowności, ajwar jest bardzo blisko czekolady.
Prawdziwe warzywa, powoli przygotowywane, bez niepotrzebnego pośpiechu i zbędnych polepszaczy.
Same proste składniki. Wyczuwalna nutka spalonej skórki papryki. Odrobina bakłażana, czosnek, cebula i tyle.

Przywieźliśmy z wakacji setki zdjęć, walizkę słoiczków z ajwarami od "babci z targu", przyprawy, zioła, kawy (swoją drogą, też niezwykłe!). Ale co dobre, szybko się kończy.

Postanowiłam w maleńkim stopniu odtworzyć te smaki.
Na 1 i pół blaszki w piekarniku ułożyłam połówki umytych i oczyszczonych z gniazd nasiennych papryk. Dodałam pół bakłażana (osolony) i dwie garście małych cebulek. Do tego pół główki czosnku. Piekłam to 2h w piekarniku nagrzanym do 180stopni.

Po kilkunastu minutach z piekarnia wydobywa się zapach, jaki można spotkać późnym latem na ulicach Macedonii... Pieczone papryki... Tego zapachu nie można pomylić z niczym innym. Ten zapach budzi myśl, że świat jest naprawdę piękny i dobry, skoro daje nam TAKIE smaki (i jednocześnie tak bogate odżywczo pokarmy, pełne witamin i składników pozwalajacych nam zdrowo żyć!)!

(Papryki skórkami do góry, wtedy się fajnie spieką)

Nie, nie wrzucamy goąrch papryk do żadnego foliowego woreczka, żeby obierać je z tej skórki spalonej. Niby po co? :) Najpyszniejszy ajwar jadłam nad jeziorem Ochrydzkim i był ze zmielonymi skórkami spieczonej papryki. i był przepyszny!

Zostawiłam zatem do wystudzenia.
Następnego dnia rano wrzuciłam wszystko, co spieczone do jednego garnka, zalałam niepełną szklanką oliwy, dodałam łyżeczkę suszonego rozmarynu, ciut zmielonej ostrej papryki, soli i poddusiłam kilka minut.
Zblendowałam, wlałam do gorących, wyparzonych słoików.





No i mam swoją namiastkę Macedonii w Krakowie!



poniedziałek, 27 lipca 2015

morele w syropie waniliowym i etykiety na słoiki do wydrukowania

Czasami tak jest, że cały dzień mamy ochotę na coś konkretnego: a to na pomidory, na cebulę, na owoce cytrusowe, na kakao, itd. Takie "chcenie" informuje nas o zapotrzebowaniu naszego organizmu na składniki odżywcze, które znajdują się w tym, co tak bardzo siedzi nam w głowie.
Nie możemy ignorować takich potrzeb, bo nasz organizm wie najlepiej czego potrzebuje.

Dwa dni przyłapywałam się na myśleniu o...morelach. Dziwne, bo raczej ich nie jadam. Dotychczas kojarzyłam ten owoc z czymś twardym i kwaśnym i... bez smaku. O konsystencji niedojrzałej brzoskwini.


A jednak.
Kupione. umyte.

Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że owoce są miękkie, słodkie i...mają smak słońca!!!!
Zaczęłam czytać, żeby dowiedzieć się dlaczego "za mną chodziły".
Kolejne zdziwienie.
Spójrzcie, co znalazłam na blogu u Frosch:

WARTOŚCI ODŻYWCZE I ZDROWOTNE MORELI :
  • 100 g moreli ma tyle samo żelaza co brzoskwinie (5 mg), mniej wapnia (15 mg), za to dużo fosforu (40 mg) i wprost niewiarygodnie dużo potasu (300 mg).
  • Morele są czterokrotnie bogatszym źródłem beta-karotenu. Zawierają go aż 300j.m. Wystarczy zjeść 3 morele dziennie, aby dostarczyć organizmowi odpowiednią ilość tego doskonałego przeciwutleniacza, walczącego z procesem starzenia się skóry.
  • Mają też 3 razy więcej witaminy B2 (160 mg). Taki układ pierwiastków mineralnych i witamin sprawia, że uczestniczą one w procesach krwiotwórczych, a zwłaszcza w tworzeniu czerwonych ciałek krwi, wzmacniaja kości, regenerują organizm wycieńczony chorobami, czy wysiłkiem. To im zawdzięcza długowieczność tybetański naród Hunzów, który latem je świeże morele, zimą suszone w mleku, a do smażenia używają jedynie oleju z pestek moreli.
  • Warto jednak wiedzieć, że 100 g tych owoców dostarcza około 50 kcal, czyli więcej niż ta sama ilość brzoskwiń.
  • Dzięki działaniu zasadotwórczemu morele wspomagają leczenie nadkwasoty, zapobiegają dolegliwościom wątrobowym i problemom z woreczkiem żółciowym.
  • Z kolei likopen-antyoksydant zawarty w morelach pomaga chronić nasze oczy i serce. Dlatego, że mają sporo cukru, właśnie z tego powodu, szczególnie suszonych nie zaleca się cukrzykom. Za to suszone właśnie na stale powinny zagościć w diecie dbających o zdrowie i odchudzających się. Smaczne, sycące-potrafią doskonale zaspokoić głód, a przy tym poprawić przemianę materii.
  • Podobnie jak truskawki i gruszki zawierają jod, także niech będą  przysmakiem wszystkich z kłopotami tarczycowymi. 
  •  http://frosch.blogspot.com/2013/09/kompot-morelowyjak-zdrowe-sa-morele.html
Oprócz tego, że zjedliśmy milion kulek, zrobiliśmy konfiturę na Złą Zimę (piernikowe morelki), to udało się przygotować kilkanaście słoiczków pod nazwą:

MORELE W SYROPIE WANILIOWYM

Używałam wyłącznie ekstraktu waniliowego i ksylitolu.
Do każdego wyparzonego, gorącego słoika wkładałam połówki moreli. Obierałam je ze skórki, ale nie jest to konieczne. Zasypywałam 1-2 łyżkami ksylitolu, dodawałam ekstrakt waniliowy.  Zalewałam wrzątkiem.

Wszystkie słoiczki powędrowały do piekarnika na godzinną pasteryzację.
Nie straciły nic, a nic ze swojego słonecznego koloru.
Serdecznie polecam, bo oprócz syropu waniliowo-morelowego, macie przede wszystkim superowe owoce do ciast na Długie Zimowe Wieczory. Śmiem twierdzić, że nie wszystkie trafią do ciasta, gdyż zostaną wyjedzone wprost ze słoiczków. I niech tak będzie! Ku większej radości.





PS. Poniżej wklejam Wam kilka pomysłów do wydrukowania na papierze samoprzylepnym: takie naklejki do opisywania słoików. Znalezione w sieci.







I w trakcie oklejania:




wtorek, 9 czerwca 2015

Smakowite prezenty - batoniki amarantusowe. Bezglutenowe.

Odkryłam amarantus.
Skusiła mnie wartość substancji odżywczych i brak glutenu w tych maleńkich ziarenkach.
Przypomniało mi się, że ta roślinka bywała w ogródku u Babci Stasi dwadzieściaparę lat temu.









Popping z amarantusa jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem na początkowe przygody z tym specyfikiem.

Dziś postanowiłam z niego zrobić batoniki. Tym sposobem mogę zabrać amarantus na jutrzejsze szkolenie!

75 g poppingu z amarantusa
50g pestek dyni mieszanych z pestkami słonecznika
80g płatków owsianych górskich
 10 suszonych daktyli
  90g masła
4 łyżki miodu
2 łyżeczki masła orzechowego
1 białko


Prażymy na patelni płatki do momentu, aż lekko się przyrumienią (najpierw zaczynamy czuć specyfonczny, lekko orzechowy aromat).
Uprażone płatki wsypujemy do garnka.
Na tej samej rozgrzanej patelni prażymy pestki dyni i pestki słonecznika (zamiennie może być też sezam).


W drugim garnuszku topimy masło z miodem i masłem orzechowym.


Łączymy z uprażonymi ziarnami, dodajemy amarantus, posiekane drobno daktyle. Mieszamy, na koniec dodajemy białko z jednego, dużego jajka.


Całość wykładamy na foremkę (nie większą niż 28cm) wyłożoną papierem do pieczenia. Dokładnie wyklejamy spód foremki. Możemy pomóc sobie łyżką, deseczką itd. Ma być mocno dociśniete.
Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 160 stopni.
Pieczemy 20-30min.


Całość można polać roztopioną czekoladą. Po wystygnięciu łatwo się kroi.


Ma mega smak, taka wersja premium znanych sezamków.
Można dowolnie modyfikować dodając ulubione bakalie, itd.

Serdecznie polecam. Łatwo się można uzależnić, ale takich uzależnień właśnie Wam życzę z całego serca!


















poniedziałek, 8 czerwca 2015

Smak raju w grodzie Kraka - mleko kokosowe - prosty i szybki przepis

Dawno słyszałam o mleku kokosowym, ale jakoś nigdy nie miałam wielkiego pragnienia przygotować go w domu.

Poszukując jednak bezlaktozowej alternatywy, trafiłam na jakiś podejrzanie prosty przepis.
Skusiło mnie również to, że wszyscy wokoło zachwycają się tym "wynalazkiem".

I wiecie co? Udało się. Efekt końcowy przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Jeśli to, co piję NIE SZKODZI MI i jednocześnie smakuje o niebo lepiej od zwykłego, odzwierzęcego mleka, to ja już nigdy nie kupię kartonu UHTgo.
Poza tym przygotowanie mleczka kokosowego trwa krócej niż wizyta w osiedlowym sklepie.
A. no i jest tańsze!

Spróbujcie, naprawdę Was zaskoczy:

200g wiórków kokosowych (miałam kresto)
2 L wody

Wodę zagotować.
Połowę wlać do wysokiego naczynia (ew. kubka od blendera), wsypać wiórki i miksować 3-4 minuty na wysokich obrotach.
Przez gazę (gęste sitko, lnianą ściereczkę itd.) przecedzić do większego garnka.
Wiórki ponownie wsypać do blendera i zalać pozostałą częścią wody. Znów blendować 3-4 minuty.

Przecedzić.

Mleko gotowe!!
Powinno Wam wyjść około 1,5 litra. 

Przechowujemy w szklanej butelce/słoiku w lodówce do trzech dni. Świetnie nadaje się do kawy <3 Doskonale zastąpi tradycyjne mleko.

Jeszcze nie wiem co fajnego można zrobić ze zużytych wiórków, ale coś na pewno wymyślę - obiecuję!
Póki co - suszymy je!

PS. W lodówce, na górze mleka zbierze się tłusta warstwa - to olej kokosowy. Można go zdjąć i użyć np. do celów kosmetycznych.




niedziela, 7 czerwca 2015

BEZMIĘSNA KOLACJA. Dla bezglutków również.

Rzadko jadamy kolacje, ale staram się, żeby w niedziele były.
Dziś "musiałam" przygotować pieczarki, które dostałam od Mamy. Świeże, ciężkie i ogromne, od Sąsiada Pieczarkarza.

Postanowiłam je nafaszerować czymś prostym, czymś, co nie wymaga nadmiaru pracy.

1 szkl ugotowanej kaszy jaglanej (została ze śniadania)
2 garście siekanych ziół (u mnie pietruszka, bazylia, lubczyk, oregano, koperek i... rucola)
2 średnie cebule
2 ząbki czosnku
1 suszony pomidor drobno posiekany
Troszeczkę żółtego serca

Myjemy pieczarki, odrywamy im nóżki.

Nóżki drobno siekamy, razem z cebulą,suszonym pomidorem i czosnkiem podsmażamy na patelni z 2-3 łyżkami oliwy. Mieszamy z kaszą jaglaną, doprawiamy pieprzem do smaku.
Całością nadziewamy kapelusze pieczarek, układamy na papierze do pieczenia.

Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180-200 stopni i zapiekamy 15 min. Potem posypujemy każdy kapelusz żółtym serem, znów zamykamy piekarnik i po 2 minutach gotowe.

Podajemy ze świeżą sałatką (rucola, pomidor i oliwa z oliwek wystarczą!!).

Robiłam też kiedyś w ten sam sposób, ale pieczarki portobelo. Szczerze? Były jeszcze pyszniejsze.

Polecam jedne i drugie. Danie szybkie, zdrowe, bezmięsne i bezglutenowe.






Najlepsze z natury - syrop z kwiatów bzu

Kocham czarny bez. Za zapach i za to, że dzieli się z nami tym, co ma najlepszego.
A ma nam, ludziom, bardzo dużo dobra do zaoferowania i wiemy to nie od dziś:

Czarny bez to jedna z najstarszych roślin leczniczych znanych w Europie. Odgrywał niezwykłą rolę w medycynie ludowej: w celach terapeutycznych stosowano wszystkie jego części, od kwiatów po korzenie.

Najciekawsze jest to, że za jego pomocą staropolscy medycy potrafili uzyskać dwa różne efekty. Wierzono na przykład, że kora bzu skrobana od góry do dołu wywołuje wymioty, a odwrotnie – działa przeczyszczająco. Ale czarny bez doceniali nie tylko lekarze. Zwykli ludzie otaczali go czcią do tego stopnia, że nigdy nie używali jego drewna do palenia w piecu. Za uszkodzenie krzewu można było nawet stracić życie!

Jak działa czarny bez? Oto 5 właściwości!

Współczesna nauka potwierdziła wiele znanych do tej pory leczniczych właściwości czarnego bzu. Wiemy już na pewno, że preparaty z tej rośliny:

1. Zwalczają przeziębienie. Napary z kwiatów działają rozgrzewająco, napotnie i pomagają odkrztuszać wydzielinę z oskrzeli. Najlepiej działają w połączeniu z maliną i kwiatostanem lipy. 

 2. Mają właściwości przeciwzapalne. Wodnych wyciągów z kwiatów bzu można używać do płukania jamy ustnej i gardła oraz do okładów na powieki przy zapaleniu spojówek. Sprawdzają się również przy przemywaniu skóry ze zmianami trądzikowymi lub zapalnymi.
3. Działają moczopędnie. Herbatki z kwiatów lub owoców czarnego bzu stosuje się pomocniczo w leczeniu chorób układu moczowego i podczas kuracji oczyszczających.
4. Wspomagają odchudzanie. Owoce czarnego bzu mają działanie przeczyszczające i często wchodzą w skład mieszanek odchudzających.
5. Zwalczają wolne rodniki. Owoce są najbogatszym źródłem silnych przeciwutleniaczy – antocyjanów. Pod tym względem dorównuje im tylko aronia. Zawierają też dużo witaminy C. 

//http://polki.pl/odzywianie_artykul,10012120.html//

Oprócz cudnego zapachu beztroski, obfituje w białe, urocze kwiaty, które mają mega moc. Właśnie z tych kwiatów zrobiłam dziś syropy na długie, zimowe wieczory. Będą stanowić cudowny dodatek do gorących herbat wypijanych od października. Niektórzy piją cały rok, dolewając latem do wody z lodem; w końcu dbać o organizm należy cały rok. Ubiegłoroczne soki z owoców czarnego bzu okazały sie tak wspaniałe, że w połowie stycznia skończyły się nasze zapasy. Dlatego w tym roku zrobię więcej.

Kochani, zbierając jakiekolwiek kwiaty czy owoce pamietajcie o najważniejszym: o poszanowaniu natury! Korzystajmy z niej ile się da, ale nie niszczmy jej. W praktyce trzeba pamiętać o tym, że np. zbierając kwiaty bzu - nie zbieramy wszystkich z jednego krzaka. Jeśli zerwiemy małą część - nic się nie stanie. Krzew nadal będzie rósł i z pozostałych kwiatów dojrzeją owoce, które częściowo zjedzą ptaki, częsciowo może ktoś inny zbierze na soki itd. Czarny bez jest rośliną na tyle powszechną, że bez problemu znajdziecie kilka.
Dbajmy o nie, bo one dbają o nas!

Teraz przepis:
50 kwiatów bzu czarnego
1 kg cukru (w fazie eksperymentalnej mam przepis z ksylitolem, ale podzielę się nim z Wami dopiero wtedy, gdy będę miała pewność, że sok syrop się nie psuje)
2 cytryny ze skórką
3 cm imbiru
1 litr wody

Zebrane kwiaty rozkładamy na białych kartkach papieru, żeby ci, którzy w nich żyją - poszli sobie:)
W tym czasie zagotowujemy wodę z cukrem, imbirem i cytryną (ze skórką) pokrojoną na małe kawałki.

Dodajemy kwiaty bzu, gotujemy na małym ogniu 10minut.
Odstawiamy na 2 dni, po czym ponownie zagotowujemy, odsączamy przez gazę i przelewamy gorący syrop do szklanych buteleczek. Przechowujemy w lodówce.

 Zdjęcie podkradłam z innej strony: http://gotujmy.pl/sok-z-kwiatow-bzu-czarnego,przepisy-przetwory-przepis,151605.html









sobota, 4 kwietnia 2015

Mazurek, który zawsze się udaje i jest pyszny.

Ten mazurek ujął mnie swoją prostotą. Przepis zaczerpnięty ze strony mojewypieki.com; jak zwykle niezawodny.

Zmodyfikowałam go, zgodnie z upodobaniami moich najbliższych. Ciasto jest doskonale kruche, perfekcyjnie dopasuje się do Waszego ulubionego kremu. Jeśli nie macie czasu, spokojnie można użyć gotowej masy krówkowej:)


Składniki:
  • 350 g mąki krupczatki
  • 100 g cukru pudru
  • 200 g masła, zimnego
  • 1 łyżka śmietany 18%
  • 2 żółtka
Mąkę przesiać, dodać pokrojone w kosteczkę masło, posiekać, dodać żółtka, cukier, śmietanę, szybko zagnieść, spłaszyczyć i owinąć folią. Odłożyć na 1 - 2 godziny do lodówki.
Blachę o wymiarach 35 x 25 cm (lub 40 x 25 cm) wysmarować masłem, wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto rozwałkować, przenieść na blaszkę, dokładnie wylepić spód i wyrównać. Ponakłuwać (nie ma takiego słowa chyba, ale jest taka czynność:) widelcem całość ciasta, żeby uniknąć tworzenia się pęcherzy powietrza pod spodem.
Piec w temperaturze 190ºC przez około 20 minut, na jasnozłoty kolor.

Po wystudzeniu, wysmarować ciasto cienką warstwą konfitur lub dżemu: najlepiej kwaśnego, np. wiśniowy lub porzeczkowy. U nas śliwkowy.

Nad parą umieścić miseczkę, wlać do niej 300ml śmietanki słodkiej, 30%. Dodać połamaną w kostki czekoladę: 2 tabliczki gorzkiej i 1 tabliczkę mlecznej. Całość mieszać, aż do całkowitego rozpuszczenia się czekolad. Zdejmujemy z pary, mieszamy, aż się przestudzi i zgęstnieje.
Lekko tężejącą czekoladę wylewamy na wysmarowanego konfiturą mazurka.
Po 20-30min dekorujemy dowolnymi bakaliami.
Naszego mazurka dekorowała sześcioletnia Natalka <3




jajka faszerowane szpinakiem. Wielkanocny stół inaczej.

Uwielbiam szpinak. Tak bardzo chciałam go gdzieś przemycić w wielkanocnych przysmakach. I... udało się!
Pan Szpinak, jak zwykle, spisał się na szóstkę.
Genialnie wtopił się w inne składniki, szybko i sprawnie zamieszkał w ... jajkach, tworząc wraz z nimi cudowną wiosenną przystawkę.

10 jajek ugotowanych na twardo
10 łyżek oliwy z oliwek
200g mrożonego szpinaku
6 ząbków prawdziwego, polskiego czosnku
kilka łyżek śmietany 30%
sól i pieprz do smaku

Na patelni rozgrzewamy oliwę, wrzucamy przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku. Po 2 minutach dodajemy szpinak, całość mieszamy przez 10-15min. Dolewamy śmietanę i -w razie potrzeby - oliwę. Farsz ma mieć stałą, ale aksamitną konsystencję.
Ugotowane jajka przecinamy wzdłóż, wyjmujemy ostrożnie żółtka tak, aby nie uszkodzić białek. Zółtka rozdrabiamy widelcem i dodajemy do szpinaku. Całość jeszcze mieszamy tak, aby kawałki żółtek były niewidoczne. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Pamiętajmy, że farsz musi być wyczuwalnie przyprawiony, bo zamieszka w białkach jajek:)

Gotowy farsz przekładamyb łyżeczką do białek po jajkach.
Gotowe:)



piątek, 3 kwietnia 2015

Panettone - sprawdzony przepis na kawałek Italii nad Wisłą

Wciąż żyjemy słoneczną Italią. Chcieliśmy ją poczuć nawet na wielkanocnym stole. Nabyty konserwatyzm nie pozwolił nam jednak na przygotowanie lazanii na wielkanocne śniadanie:) Ale nie poddajemy się tak łatwo :)
Postanowiliśmy upiec prawdziwe, włoskie panettone. Produkcja ciasta jest czasochłonna, ale cudowny zapach z piekarnika, który wypełnia każdy zakątek domu wynagrodzi Wam cały trud włożony w przygotowanie tego cudu. Jeśli nie lubicie ciast drożdżowych, musicie tego spróbować. W połączeniu z dużą ilością masła i żółtek, tworzy puchatą, delikatną i NIE SUCHĄ konsystencję. Pracujace drożdże nadają jej leciutko rumowy aromat. Skórka nie jest twarda, tylko bardzo delikatnie chrupiąca. Samo ciasto -bajka.




 http://www.mediolan.pl/historia-panettone/
Historia panettone sięga XV wieku. W złotych latach włoskiego Odrodzenia, pod koniec XV wieku, dwór Ludovico il Moro w Mediolanie przewyższał wszystkie inne dwory włoskie. Dom Atellaniego naprzeciwko kościoła S.Maria delle grazieLudovico był bardzo hojny. Wśród jego ulubieńców był giermek Giacometto degli Atellani, któremu podarował dom (do dziś istniejący), we wsi Vercellina, po lewej stronie obecnego corso Magenta, naprzeciwko kościoła Santa Maria delle Grazie, w którego refektarzu, wtedy, Leonardo da Vinci malował swoją Ostatnią Wieczerzę. Dom Atellaniego stał się szybko znakomitym punktem spotkań, gdzie bywały najpiękniejsze damy mediolańskie i najwspanialsze umysły epoki?. Jedynie syn Giacometta nie brał udziału w zabawach rodzinnych. Nazywał się Ughetto i był zakochany w pięknej córce piekarza, Adalgisie, którego piekarnia sąsiadowała z jego domem. Oczywiście miłości zakochanych sprzeciwiała się rodzina Unghetto, i chłopak mógł spotykać swoją ukochaną jedynie nocą, kiedy doglądała piekarni swojego ojca. Interesy piekarza jednak nie szły dobrze ponieważ otwarcie nowej konkurencyjnej piekarni w pobliżu spowodowało utratę klientów. Ughetto wpadł więc na wspaniały pomysł: dodał do chleba masło i cukier. Sukces był natychmiastowy. Zakochany chłopak widząc uśmiech rozjaśniający twarz ukochanej, dał się ponieść entuzjazmowi i dodał do chleba również kawałeczki cytronu i rodzynki. Rezultat przechodził najśmielsze oczekiwania: cała wieś stała w kolejce pod drzwiami piekarni, aby kupić ciasto. Rodzina Atellani uspokoiła się po sukcesie piekarza; w ten oto sposób Ughetto i Adalgisa mogli ukoronować swoje marzenia o miłości bez przeszkód i pobrali się.
Druga z legend pochodzi z tego samego okresu. Opowiada, iż panettone było wymysłem siostry zakonnej Unghetty. Legenda ludowa opowiada o klasztorze młodych sióstr które miały przed sobą biedne i smutne Boże Narodzenie. Święto jednak zostało rozweselone dzięki pomysłowi siostry Unghetty, która nie mogła pogodzić się z myślą niemożności podania nawet deseru. Postanowiła dodać do ciasta na chleb cukier, jajka, masło, kawałki cytronu, a potem nakreśliła na nim nożem znak krzyża, który podczas pieczenia uformował charakterystyczne zagłębienia w skórce, dotychczas typowe dla panettone najbardziej tradycjonalnego.
Trzecia historia panettone opowiada iż w wigilię Bożego Narodzenia na dworze Księcia Ludovica miała miejsce wystawna kolacja. Na te okazję szef kuchni książęcej przygotowywał specjalny deser, który był w stanie godnie zamknąć okazały bankiet. Podczas pieczenia jednak deser się spalił. W kuchni przeżywaną chwile paniki: bali się złości księcia, w którą wpadłby w momencie dowiedzenia się o niemożliwości podania długo oczekiwanego deseru. Aby zapobiec temu, pomywacz o imieniu Toni, zaproponował deser, który przygotował dla swych przyjaciół z resztek tego co się spaliło. Szef kuchni nie mając innego wyjścia zdecydował podać nietypowy słodki chleb pomywacza. Niecodzienny deser, który prezentował się jako kopuła zamknięta pod brunatną skórką, kiedy został podany książęcym gościom został przyjęty z aplauzami i w jednym momencie został skończony. Chór pochwał rozpostarł się znad stołu; i w ten oto sposób narodził się ?El pan del Toni? (chleb Toniego), il panettone.

A teraz najważniejsze, przepis:)))

Składniki:
  • 3 i pół szklanki mąki (najlepiej Manitoba, ale może być np. 450. Czasami mieszam krupczatkę z tortową)
  • 10 łyżek cukru
  • szklanka mleka
  • 5 dag drożdży
  • kostka masła 200g
  • 5 żółtek z dużych jajek
  • skórka z jednej cytryny
  • 10 dag kandyzowanej skórki z cytryny i pomarańczy
  • szczypta soli, garść rodzynek
Sposób przygotowania:
  1. Drożdże wymieszaj z czterema łyżkami letniej wody i odstaw na pół godziny.
  2. Przesiej mąkę, dodaj cukier i szczyptę soli. Zrób dołek, wlej do niego mleko i drożdże. Składniki wymieszaj i odstaw na pół godziny.
  3. Po 30 minutach dodaj roztopione masło i żółtka. Wyrabiaj ciasto do momentu aż zaczną się wytwarzać pęcherzyki powietrza. Ten etap trwa dosyć długo, będziecie mieć wrażenie, że ciasto nie jest w stanie wchłonąć aż takiej ilości masła, ale musicie uzbroić się w cierpliwość:) Warto! Teraz odstaw na 6 godzin. 
  4. Do ciasta dodaj rodzynki, skórkę pomarańczową i cytrynową, zagnieć ciasto.
  5. Przełóż ciasto do... wysokiego garnka (bez żadnych plastikowych uszu, itd.). Garnek wpierw wysmaruj masłem. Jeśli macie niski garnek, można go najpierw wysmarować masłem i do boków przylepić papier do pieczenia, żeby stworzyć taki tunel:) Ciasto pięknie wyrasta, w ten sposób uchronimy go od ucieczki z garnka :) Aaa. Pamiętajcie, zeby wystający papier do pieczenia nie dotykał grzałek w piekarniku!!! 
  6.  Przykryj ściereczką i odstaw na 2 godziny, aby ciasto mogło wyrosnąć.
  7. Natnij powierzchnię ciasta na krzyż i wstaw do nagrzanego do 200 stopni piekarnika. Piecz przez 10 minut, po czym zmniejsz temperaturę do 160stopni i piecz jeszcze 35 min. Jeśli ciasto zbytnio się zrumieni na górze, można przykryć folią aluminiową. Po wystudzeniu możesz polać lukrem lub posypać cukrem pudrem.



czwartek, 2 kwietnia 2015

Zakwas na żurek. Najwspanialszy przepis od Babci Stasi.

Poniżej wrzucam Wam najlepszy, najwspanialszy, najcudowniejszy przepis na zakwas na żurek. Używam go cały rok, nie tylko na Wielkanoc. Żurek jest zupą wyjątkową, jej podstawą jest dobry zakwas. Dopiero potem wszystko inne.

Serdecznie zachęcam do przygotowania, bo jest wspaniały, cudowny, fantastyczny, obłędny, nieziemski :)

Potrzebujemy:
1 szkl mąki żytniej (możemy ja w sklepach spotkać jako "mąka na żurek")
6 łyżek drobnych otrębów żytnich
5 liści laurowych
7 ziaren ziela angielskiego
piętka chleba razowego, wysuszona (chleb musi być b. dobrej jakości, bez zbędnych dodatków i polepszaczy)
i sekret: 2 litry wody z ugotowanych ziemniaków

Mąkę i otręby mieszamy w dużym szklanym słoju (lub garnku glinianym), dorzucamy liscie i ziele.
Zalewamy LETNIĄ wodą odlaną z ugotowanych ziemniaków.

Mieszamy, dodajemy piętkę z chleba. Przykrywamy lnianą ściereczką lub gazą.
Co 2-3 dni można przemieszać drewnianą łyżką. Zakwas potrzebuje kilku dni, żeby był gotowy. Potem przechowujemy w lodówce.

Jeśli chcecie mieć mega gęsty żurek, dodajcie wiecej mąki.

Przed użyciem zakwasu, należy go wymieszać. 

Wszystkie inne niezbędne do żurku składniki dodajemy dopiero do wywaru mięsnego. Dlatego też w powyższym przepisie brak np. czosnku:)

Serdecznie polecam. Na zachętę, zapraszam do przeanalizowania etykiet sklepowych zakwasów na żurek. Wtedy już będziecie mieć pewność, że nie tylko warto, ale i należy przygotowywać własny :)



Wilgotna Babka Piaskowa.

Wielkanoc 2015 upłynie pod hasłem "jeszcze mniej czasu". Dlatego też tegoroczne smakołyki będą szybko przygotowywane, częściowo z półproduktów.
Bogu dzięki, że udało się wcześniej przygotować zakwas na żurek:)

Mamy już gotowe ciasta ucierane, takie babki. Wilgotne, nie suche. U nas wersja waniliowa. Swój smak i lekkość zawdzięczają serkowi twarogowemu. To ciasto jest czymś w rodzaju babki piaskowej.
Smak możemy lekko modyfikować, np. dodając suszone owoce, albo polewajac upieczone, ostudzone ciasto letnią wodą z alkoholem i sokiem z cytryny:)

Wersja dla abstynentów:

SKŁADNIKI:
  •  1,5 szklanki mąki tortowej
  • 170 g masła
  • 115 g serka z wiaderka
  • 3/4 szklanki cukru
  • 3 jajka "L"
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
     i szczypta soli
Zadbajcie o to, aby wszystkie składniki poleżały poza lodówką, nie mogą być zimne.
Najpierw należy przesiać mąkę do miseczki.
W drugiej misce ucieramy masło, po 2-3min dodajemy serek. Miksujemy około 2 minuty. Konsystencja będzie wyglądała bardzo źle (jak zwarzony krem do tortu), ale nie należy się tym zamartwiać ;)
Następnie dodajemy  po jednym jajku. Każdorazowo, po dodaniu jednego, dokładnie miskujemy. Dodajemy sól i ekstrakt. Następnie, partami dodajemy mąkę i teraz już mieszamy widelcem. Powoli, ostrożnie. Ewentualnie na sam koniec możemy na 10-15 sekund przemieszać mikserem na małych obrotach, ale ciasta nie wolno "przemieszać" zbyt długo.

Przelewamy do silikonowej foremki (lub wytłuszczonej, osypanej grubo mąką).

Pieczemy w tem. 180 stopni przez około 50-60 min. Należy jednak sprawdzać stan upieczenia częściej, bo wiele zależy np. od stanu naszego piekarnika.

Wyłączamy [piekarnik, uchylamy drzwiczki. Po 10 min wyjmujemy ciasto i studzimy na zewnątrz.

Smacznego!

 Ps. zdjęcie "kradzione"*, musicie mi wybaczyć. (*patrz: brak czasu)
http://www.justapinch.com/recipes/dessert/dessert-cake/rum-vanilla-bean-bundt-cake.html

poniedziałek, 16 marca 2015

Francuski sernik. Najlepszy.

Poniżej przepis na najciekawszy, najlepszy sernik, jaki dotychczas spotkałam. Nie ma smaku polskiego sernika, jest kremowy, aksamitny. Nie kwaśny, ale też nie słodki. Nie pęka i nie przypala się. Łatwo się go kroi. Szybko znika. Tak, to jest sernik perfekcyjny, idealny.

Składniki:

spód:
200g herbatników czekoladowych
pół kostki masła

masa serowa:
1kg twarogu trzykrotnie zmielonego
3 łyżki budyniu w proszku z prawdziwą wanilią (opcjonalnie 3 łyżki mąki ziemniaczanej)
5 całych jajek
2 żółtka
3/4 szklanki cukru trzcinowego (lub drobnego białego do wypieków)
2 łyżki ricotty lub mascarpone
120 ml śmietany kremówki 30%
2x100g białej czekolady

góra:
cukier
opalaczka do creme brulee

Wykonanie:
Spód tortownicy 24cm wykładamy papierem do pieczenia, nadmiar papieru wysuwamy na zewnątrz.
ciasteczka kruszymy w malakserze na proszek. Dodajemy stopione masło.
Wszystko łączymy aż powstanie coś o konsystencji mokrego piasku, który to przesypujemy na wyłożoną papierem tortownicę. Ubijamy wszystko dłońmi (albo np. dnem szklanki, itd.) i wkładamy do lodówki.

Twaróg i ricottę przekładamy do wysokiej miski, przez jedną minutę miksujemy na najniższych obrotach miksera. Nie dłużej.
Następnie dodajemy cukier i budyń, po czym miksujemy 30 sekund. Nie dłużej.
Na parze roztapiamy białą czekoladę uważając, aby się równo rozpuściła (nie wiem dlaczego, ale np. czekolada Alpen Gold nie jest najlepsza do takich działań, więc nie polecam...). Moja oczywiście nigdy się nie chce rozpuścić, więc dolewam odrobinę śmietanki kremówki i energicznie mieszam aż do połączenia.

Do masy serowej dodajemy po jednym jajku. Po każdym dodaniu miksujemy na najniższych obrotach 20-30sekund. Tak samo postępujemy przy dodawaniu żółtek.

Potem dolewamy śmietankę, delikatnie mieszając. Na sam koniec dolewamy (musi być lejąca się, ale przestudzona) białą czekoladę i znów delikatnie mieszamy. Może być mikserem, ale bardzo powoli.


Całość delikatnie wylewamy na ciasteczkowy spód i wkładamy do piekarnika nagrzanego do temp. 210 stopni C. Tak pieczemy przez 12 minut, po czym (bez otwierania piekarnika) zmniejszamy temperaturę do 100 stopni i zapiekamy jeszcze przez 55-60min.

Wyłączamy piekarnik, ciasto można wyjąć dopiero po 2-3h.
Trzymamy całą noc w lodówce.

Przed podaniem wyjmujemy z lodówki, posypujemy równo cukrem  i przypiekamy używając opalarki do creme brulee. (ew. wkładamy do piekarnika z funkcją grilla, ustawiamy ciasto możliwie blisko górnych grzałek i w ciągu kilku minut powinien rozpuścić się cukier tworząc chrupiacą skorpukę).
Podajemy natychmiast:)


SmaczneGO!

PS. zdjęcie "kradzione" ze strony: http://www.thelittleepicurean.com/2013/08/mini-cheesecake-brulee.html
Bo nasz cziskejk się jeszcze studzi ;)







środa, 11 lutego 2015

najszybsze (i najpyszniejsze) pączki świata


Życiowe zawirowania nie sprawiają, że prawdziwa pasja znika, oj nie. Ona ewoluuje w takich momentach. Zmienia się, przekształca. Dostosowuje nas do siebie.

Tak też jest i teraz ze mną i z gotowaniem.
Mamy dla siebie mało czasu i dlatego ono jest inne niż dotychczas. Ale jest. I to jest najlepsze w naszym "związku":)

Przeokropnie mała ilość czasu na takie przyjemności jak tworzenie w kuchni sprawia, że juz w sklepie, w samochodzie, w drodze z pracy myślę jak zmodyfikować stare przepisy, żeby było jeszcze smaczniej i jeszcze szybciej.

Tak dziś powstały
NAJSZYBSZE PĄCZKI ŚWIATA

Miało ich wcale nie być, bo przecież ciasto drożdżowe musi wyrastać, trzeba go odpowiednio długo wyrabiać, itd. Nie miałam na to czasu, ale mogę tylko dziękować światu, bo smak jest REWELACYJNY! Pączki wyszły MEGA OBŁĘDNIE DELIKATNE, PUSZYSTE, MIĘKKIE. Nie przypalały się, powstały ładne kuleczki i właściwie nawet nie potrzebują nadzienia. Same w sobie są cudne.

Spróbujcie, warto jak nic. Produkcja z pieczeniem trwa około 1,5h. Zdążycie pozmywać w międzyczasie. A naczyń niewiele do zmywania ;)

Składniki:
  • 1/2 kg sera z wiaderka - jak na sernik
  • 6 łyżek cukru zwykłęgo
  • 1 torebka cukru waniliowego
  • 5 łyżek śmietany (nie może być rzadka)
  • 4 duże jajka
  • 200g mąki tortowej
  • 100g mąki kukurydzianej  (bo mam za dużo, a z mąki kukurydzianej uzyskacie fajny kolor)
  • 2 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 łyżka whisky (bo nie miałam spirytusu)

Dodatkowo:
  • olej do smażenia, około 2 L
  • cukier puder do oprószenia, można go wymieszać z cynamonem

Sposób przygotowania:
Wszystkie składniki mieszamy w jednym garnku. Rozgrzewamy olej. 
Wlewamy sobie pół kubka oleju, wkładamy tam dwie puste łyżki. Na rozgrzany olej wkładamy szybko, za pomocą dwóch łyżek, po jednej porcji ciasta. Możemy jednocześnie smażyć kilka pączków. Staramy się je regularnie odwracać. Same, poprzez to ich odwracanie w trakcie smażenia, nabierają superkulkowego kształtu. 
Jeśli nabiorą złotobrązowego koloru - są gotowe. Musimy ostrożnie wyjąć je na talerz wyłożony KILKOMA warstwami ręcznika papierowego. 
Lekko odsączone z tłuszczu możemy przełożyć na pusty talerz i obsypać cukrem pudrem (np. z cynamonem). 
PS. Wracając do łyżek, które mają służyć do nakładania ciasta do oleju: maczanie ich w oleju sprawia, że ciasto łatwo się z nich ześlizguje. Na jedną łyżkę nabieramy porcję ciasta, a drugą - zsuwamy porcę wprost na olej. 
Podejrzewam, że można nakładać do szprycy cukierniczej, itd., ale mi najwygodniej łyżkami.
BARDZO, ALE TO BARDZO SERDECZNIE POLECAM TEN PRZEPIS, BO EFEKT PRZERASTA WSZELKIE WASZE WYOBRAŻENIA. PRZEPIS JEST NIEPOZORNY. 
Tych pączków wychodzi ze 35 sztuk. Ale oczywiście mozna zrobić większe. Pilnujcie wtedy czasu pieczenia. 

PS. Myślałam, że nie lubię pączków. Do dziś <3



 





piątek, 9 stycznia 2015

Najszybsze ciasto świata. Przepis (również) dla kuchennych hejterów

Tak, jak obiecywałam, wrzucam dla Was przepis na najszybsze ciasto świata. Zarazem najłatwiejsze ciasto świata. Nie trzeba się jakoś specjalnie trzymać przepisu. Szklanka, to szklanka;)
Przepis wprost wymarzony dla: 
- zapracowanych, bo to ciasto przygotowuje się tak długo jak dobrą kawę
-nienawidzących prac kuchennych, bo na pewno się uda (i -jak wyżej- nie potrwa długo)
-studentów, bo nie wymaga żadnych wyjątkowych składników czy narzędzi (Możecie je nawet upiec w metalowym garnku, albo miseczce na zupę!)   

Włączcie piekarnik na 180 stopni. 

Przygotujcie blaszkę na ciasto - raczej małą, bo ciasto wychodzi niskie. Można też podwoić proporcje. 
Ja z tego przepisu od "drugiego razu" robię szatańsko dobre muffinki z bananami.

Przepis podstawowy na najprostsze ciasto świata:

  • 1 szklanka mąki
  • pół szklanki cukru (wersja z bajerem: w ramach tego cukru może częściowo być cukier waniliowy)
  • pół szklanki  mleka (i znów wersja z bajerem,ale przydatniejszym i skuteczniejszym: niechże to mleko będzie wymieszane z jogurtem, kefirem, maślanką, itp. może być pół na pół)
  • pół szklanki oleju (dla tych, którzy cierpią na nadmiar czasu może być "pół szklanki stopionego masła":)
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia wymieszana z sodą (pół na pół)

    Wszystko, co wymienione powyżej należy wrzucić w jeden gar, wymieszać widelcem (nie mixerem!!). Wlać na wyłożoną papierem do pieczenia foremkę (ew. do papilotków muffinkowych). Wierzch posypać owocami, bakaliami, kawałkami czekolady, itd.


    Można zrobić dodatkowo kruszonkę, albo wystudzone ciasto polać stopioną czekoladą. Można do ciasta dodać troszkę cynamonu i wkroic jabłko w kostkach. Otrzymamy namiastkę szarlotki. 

Piecz w piekarniku nagrzanym do 180ºC około 35-45 minut, do suchego patyczka. (Muffinki pieczemy krócej. Jeśli ciasto za bardzo brązowieje, musimy zmniejszyć temperaturę). 

Chyba szybciej się nie da, ale oczywiście będę próbować i dzielić się z Wami efektami. 

Miłej zabawy, hejterom kulinarnym również:) 
 










 
Tagi: najszybsze ciasto świata, najszybsze ciasto na świecie, szybkie muffinki, ciasto w 5 minut, prosty przepis, studenckie ciasto, proste wypieki